Na strychu
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.
Na strychu

Forum dla pisarzy, poetów, malarzy, grafików i wszystkich innych utalentowanych ludzi
 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 proza: Od pól

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Medart
Ćma nocna
Medart


Liczba postów : 121
Join date : 27/09/2011
Age : 50
Skąd : z przestrzeni między słowami...

proza: Od pól Empty
PisanieTemat: proza: Od pól   proza: Od pól Icon_minitimeCzw 13 Paź 2011, 20:37

Cienie kilku owdowiałych chałup. Luźny zlepek ciał, porozrzucanych tu i ówdzie i martwa perspektywa nieokreślonej równiny. To wszystko o co może zapytać zbity z tropu podróżny, po awarii GPS-a lub sromotnego żartu mapy. Jeśli już wcześniej nie uświadomi sobie tego, iż podąża rytmem szaleństwa.
Wioska skapitulowała przed światem. Jedyna tablica jaka istniała rozpadła się na poboczu wieki temu. Dokonała się tak samo, jak setki i tysiące czynności spłodzone poszarzałymi rękoma i ledwo widzącymi oczyma. Cienie. Tak się nazywała. I teraz u progu zniknięcia, nazwa urzeczywistniła się lepiej niż można to sobie wyobrazić. W zapętlonym bezkresie pokrzyw i zbyt pojemnej przestrzeni, światło dnia porażało. Nieliczne psy szczekały oszczędnie. Teraz późna jesień zatopiła w brunatnożółtym poszyciu najmniejsze echa tamtych miesięcy.
Nagie drzewa stały się jedynymi oskarżonymi. Oddechy nielicznych zacierały przestrzeń tych skrytych w mroku, pobielonych izb. I jeszcze dym z komina. Tam gdzie widoczny, ocierała się o nogi jakaś znikoma chęć przeżycia.
Pierwszego dnia gdy tu trafiłem, nie mogłem wyjść z podziwu. Obszedłem wszystko co najmniej trzy razy z rzędu, by upewnić się że nie śnię. Ale nic z tego. Rzeczywistość kłuła w oczy bardziej niż ostry, marcowy powiew. A później, gdy dane było mi odnaleźć nielicznych, zdałem sobie sprawę że ten pusty bak to moje błogosławieństwo. Że nic nie dzieje się przypadkiem. Tyle razy czytałem o tym a teraz jest. Moje małe rozdroże. I widzę już to o wiele dokładniej. Odwracam się spokojnie w ich stronę i patrzę. Każdy zdecydowanie taki sam, ale całkiem inny.
Wydaje mi się że miałem kiedyś rodzinę, ale to niekompletne. Nijak ma się do tego co widzę. Bo jak dokonywać porównań i bawić się w uzurpatora szczęść wyuczonych? Pozostałem na równej płaszczyźnie ze światem nie dłużej niż tydzień. Później utonąłem w wiosennych roztopach, muśnięciach jabłoni i smaku ich chleba. Na własne życzenie. Dni rozciągnęły mi się przed oczami i zaniechały prób dalszych.
Wieczorami paliłem w piecyku całym tym smutkiem niedopowiedzeń, na który nakładałem wciąż nowe odkrywanie tej przestrzeni. I tylko niebo było takie samo. Czasem patrzyłem na nie i wtedy z chmurami nadchodziły twarze tamtych osób. Kiedyś tak ważne, teraz wydawały mi się tylko przebarwieniem na biało czarnym filmie. Bałem się, by nie wróciło tego więcej. Bo już zaczynałem drzemać w tym kokonie, a sen jeśli ma być szczęśliwy to nie powinien być nagle przerwany.
Oni nie trzymali mnie wcale. Dali tylko miejsce, najmniejszy kącik z możliwych ale to wystarczyło. Po raz pierwszy w życiu przygarnąłem prostotę. Ale nie wszystko było tak jak chciałem. Z czasem, noce stawały się zbyt duszne i bujne od natłoku tamtych scen. Studziłem stopy o wytarte deski i drżałem do świtu. Wołało mnie coś, co już kiedyś zdawało się tak uciskać i siadać ciężarem tam głębiej. I gdy przyszła kolejna wiosna musiałem zdecydować. Pośród coraz śmielszych słonecznych promenad, budziła się moja chęć przepoczwarzenia. Dochodziłem do najprostszych wzruszeń nie wychodząc z cienia, ale czegoś jednak brakowało. Może i o to rozbijały się moje przedwczesne marzenia o duszy uszczęśliwionej?
Gdy nadszedł ten dzień, wziąłem po prostu to co potrzebne i wyszedłem. Wybrałem tę samą drogę. Jak wtedy brnąłem w błotnistych koleinach i rozgrzeszałem ostatnie połacie śniegu. Było mi jakby lżej, coś zawierało się w tym wiodącym akcie powrotu do normalności. Jakieś natchnienie. Bo starałem się. Przez drogę nie obejrzałem się ani razu. Nie wiem ile mi ona zajęła. To nieistotne, bo do celu zdaje się nie dotarłem nigdy.
Wypatrzone oczy i dłonie zaciśnięte na gardłach dawno odpuszczonych okazji. Szeptem i żalem do przodu. W płomieniach, w próżni kończącego się świata otrzymałem wreszcie odpowiedz. Na rozstajach, pod bujnym dębowym cieniem wbiłem kolana w piach. Najgłębiej jak umiałem. Od pól nadbiegał już sen i słodki powiew skowronka. Tak to zaplanowałem. Lekko, z wdziękiem i na uboczu. Gdy mnie odnajdą, trawy będą dźwigały już ciężar najprawdziwszej rdzy.

Powrót do góry Go down
zuzia
Pająk swojak
zuzia


Liczba postów : 226
Join date : 27/09/2011
Age : 70
Skąd : Warszawa - Sieraków

proza: Od pól Empty
PisanieTemat: Re: proza: Od pól   proza: Od pól Icon_minitimeWto 18 Paź 2011, 20:16

Tekst ciekawy, rozbudowany, nafaszerowany ciemną psychiką krańcowej szarości i symboliką przeraźliwego smutku. Po przeczytaniu zalecany mocny drink, inaczej wpędzi osoby wrażliwe w niebezpieczny dołek. Końcówka zwodniczo dryfowała w kierunku nadziei, a tu niespodzianka, kończy się...rdzą. Czyżby bohaterem był mały fiat? Oj Medart, prawdziwy z Ciebie Hitc Evil or Very Mad hcock
Powrót do góry Go down
Medart
Ćma nocna
Medart


Liczba postów : 121
Join date : 27/09/2011
Age : 50
Skąd : z przestrzeni między słowami...

proza: Od pól Empty
PisanieTemat: Re: proza: Od pól   proza: Od pól Icon_minitimeSro 19 Paź 2011, 08:42

zuzia napisał:
Czyżby bohaterem był mały fiat?

No niezupełnie. Rolling Eyes Ale...nie będę ingerował w Twoją swobodną interpretację. Wink
Powrót do góry Go down
Sponsored content





proza: Od pól Empty
PisanieTemat: Re: proza: Od pól   proza: Od pól Icon_minitime

Powrót do góry Go down
 
proza: Od pól
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» A co z prozą?
» proza: Lęk
» PROZA - "Kamienny człowiek"
» PROZA - prośba o rzut okiem

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Na strychu :: Szuflada :: Medart-
Skocz do: