Na strychu
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.
Na strychu

Forum dla pisarzy, poetów, malarzy, grafików i wszystkich innych utalentowanych ludzi
 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 coś do poczytania

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
zuzia
Pająk swojak
zuzia


Liczba postów : 226
Join date : 27/09/2011
Age : 70
Skąd : Warszawa - Sieraków

coś do poczytania Empty
PisanieTemat: coś do poczytania   coś do poczytania Icon_minitimeSro 05 Paź 2011, 08:17


MÓJ I TYLKO MÓJ ANIOŁ STRÓŻ

Ludzie są dziwni! Niby każdy jest gorliwym chrześcijaninem, wierzy w niebo, piekło i wszystkie dodatki z tym związane, a jak przyjdzie co do czego to patrzą na ciebie jak na kandydata do białego, gustownego kombinezoniku. Pukają się w czoło i szybko musisz dodawać – oczywiście żartuję!
Od wielu lat mam głębokie przekonanie, że gdzieś tam w okolicy moich pleców kryje się pod skrzydłem niewidką przystojny młodzieniec, którego jedynym celem jest wyciąganie mnie z kłopotów i nieszczęść. Żeby było śmieszniej, sam wybiera sposób i czas salwowania mnie od głupot i złych ludzi. Jest kwintesencją rodziców, nauczyciela i męża. Znaczy, najlepiej wie co dla mnie właściwe i dobre. Już nie wspomnę o złośliwych i mocno przesadzonych uwagach o moim małym, babskim rozumku. Co najgorsze, prawie zawsze ma rację. I jak tu lubić taką męsko-anielską wredotę?
Oczywiście przesadzam. Kocham tego swojego stróża i każdego faceta z którym zdarzyło mi się zgrzeszyć podciągam do szablonu Mister A. Nie mają szans.
Kiedy poznałam swojego byłego męża Mister A od razu go podsumował „ frajer, dupek, egoista, będzie się woził na twoim mocnym i wyrozumiałym karku”. Ale jaki przystojny , milusi i mnie chce. Anielski rechot długo szumiał mi gdzieś w końcówkach uszu. Następny raz usłyszałam go, jak wychodziłam z sądu po orzeczeniu rozwodu. „A nie mówiłem…” .Tak, mówił, ale najgorsze co wymyślił dobry Bóg, to wolna wola do robienia głupot.
Nie będę przytaczać dziesiątek sytuacji gdy Mister A podawał mi pomocną dłoń. Opowiem coś, co głęboko wstrząsnęło moim życiem i na zawsze uczyniło Anioła Stróża jedynym facetem mojego znękanego serca.
Córka wymyśliła sobie pewnego lata, że pojedziemy w tym roku na Mazury. Pływać żadna z nas nie umie, ale od czego są rowery wodne i łodzie z wynajmowanym wioślarzem!. Wolałabym nad morze, ale Karolina się uparła i w połowie sierpnia zajmowałyśmy czarny, rozlatujący się drewniany domeczek nad jeziorem Małym ( rzeczywiście za wielkie to ono nie było) . Po pierwszych próbach wodnych szaleństw w przeciekającej łupinie, musieliśmy zadowolić się leżeniem na trawiastej, mocno okupowanej przez mrówki plaży. Po dwóch dniach i z tego trzeba było zrezygnować, bo zrobiło się zimno i chlapliwie( normalne, polskie lato). Żeby coś mieć za swoje ciężko zarobione pieniądze, Karolina ciągnęła mnie na spacery. Okutane w przeciwdeszczowe kurtki, wlokłyśmy przemoczone nogi po mazurskich wertepach.
Było już późne popołudnie i delikatnie próbowałam zawrócić do suchego (mniej więcej) wnętrza naszego domeczku. Moje dziecko zobaczyło nagle jakąś mocno sfatygowaną ruinę i zapragnęło zrobić sobie romantyczne zdjęcie na jej tle. Ruina wyglądała na przedwojęnną stodołę w niemieckim stylu (drewniano-ceglanym). Gdy ustawiłam swoje mocno zziębnięte i zmęczone ciało na tle wierzei , nagle usłyszałyśmy głośne warczenie i zza rogu stodoły wypadło wielkie psisko. Wielka paszcza pełna olbrzymich kłów i przeraźliwy charkot sparaliżowały Karolinę. Wrzasnęła dziko! Szarpnęłam ją za rękę i całą siłą swego emerytalnego ciała walnęłam w przegniłe dechy wierzei. Puściły z trzaskiem, wpadłyśmy do ciemnego wnętrza .W rogu klepiska dostrzegłam wysoką drabinę . Pchnęłam córkę do góry i sama, zapominając o chorych nogach i nadwadze, forsowałam kolejne szczeble czując smród psiego pyska na swoich podeszwach. Ostatnim wysiłkiem przerzuciłam nogi na zleżałe mocno siano i ostrożnie wyjrzałam na dół. Karolina pochlipywała i ciągnęła mnie do tyłu. Na szczęście psisko zrezygnowało z łupu. Dla odmiany usłyszałam na dole męskie, mocno podchmielone głosy. Schowałyśmy się za śmierdzącą belą siana, mając nadzieję, że sobie pójdą. Niestety, wyglądało to na dłuższe posiedzenie. Ich i niestety nasze. Brzęk butelek, chlupot i zadowolone mlaskanie świadczyły o niezłej bibce. Wtulone w kłującą poduszkę, patrzyłyśmy na siebie zrezygnowane. Nagle na klepisku rozległy się wrzaski i przekleństwa. Głośny jęk i brzęk rozbijanych butelek zmroził nam krew w żyłach. Boże, co tam się dzieje! Po chwili rozległ się przeraźliwy krzyk, a potem coś się z głośnym trzaskiem przewróciło. Smród zleżałego siana zastąpiła inna, przerażająca woń palącej się benzyny. Poderwałyśmy się na równe nogi i dopadłyśmy drabiny. Niestety, klepisko tuż pod nią zamieniło się w wielkie ognisko. Mamo, ja nie chcę umierać! Kurczę , ja też nie mam zamiaru. Złapałam ją za ramię i pociągnęłam do następnego zasieku, pełnego starej słomy. Wzorem Bonda skoczyłam w dół, pociągając za sobą córkę. Niestety, kiedy zeskoczyłyśmy ze sterty ( na szczęście dość niskiej) ogień przerzucił się na drugi koniec klepiska odcinając nam drogę. Karolina ze szlochem przywarła do moich pleców – mówiłaś, że będziemy długo żyły! Przecież jeszcze żyjemy, za duży smród jak na raj. Posuwałam się powoli w stronę najmniejszej fali ognia, ale nigdzie nie widziałam możliwości ucieczki.
Przez chwilę odwróciłam się w siebie i krzyknęłam – gdzie jesteś mój aniołku, jak cię naprawdę potrzebuję! Gorące łzy bezsilności zalały mi oczy.
I nagle poczułam chłodny powiew na rękach i usłyszałam cichy szept – idź za zielonym. Za czym? Dopiero po sekundzie zobaczyłam w najdalszym rogu klepiska zieloną smugę na tle ciemnego kłębowiska dymu i czerwonych pasemek ognia. Pociągnęłam na pół żywą ze strachu i dymu córkę i zamykając oczy wbiegłam w zielonkawy tunel. Już po chwili poczułam wspaniały, świeży aromat wieczornego powietrza i smak rzęsistego deszczu na ustach, Z tyłu palącej się jak pochodnia stodoły słychać było przeraźliwe syreny straży pożarnej i policji. Przypomniawszy sobie, co tam się wcześniej działo, wrzasnęłam na zmaltretowaną córkę – uciekamy do domu!. Chyłkiem, za kępami czarnego bzu, pobiegłyśmy w stronę jeziora. Kiedy na drugi dzień, sąsiadka ze Śląska opowiadała nam z wypiekami na twarzy o pożarze w Małej Wsi (wszystko małe, no, no) i spalonym trupie miejscowego pijaczka, tylko groźnie spojrzałam na Karolinę. Gdy w autobusie do Warszawy spytała – mamo, skąd wiedziałaś jak przejść przez ogień? - powiedziałam spokojnie patrząc jej w oczy – mój anioł stróż , jak zwykle. Popatrzyła na mnie dziwnie, a potem szepnęła – podziękuj mu ode mnie. Mądre dziecko, moja krew.
Teraz bez strachu pójdę nawet na drugą stronę. Jest ze mną Mister A. Najwspanialszy facet po obu stronach świata.
Powrót do góry Go down
abigail
Pająk swojak
abigail


Liczba postów : 381
Join date : 25/09/2011
Age : 51
Skąd : Trzeci strych na lewo

coś do poczytania Empty
PisanieTemat: Re: coś do poczytania   coś do poczytania Icon_minitimeSro 19 Paź 2011, 20:25

"i mnie chce"... tak...

dobrze, że to były..., a nie teraźniejszy...
i dobrze, że Pan A. czuwa Very Happy.
Powrót do góry Go down
http://kociki-abigail.blogspot.com/
 
coś do poczytania
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Na strychu :: Szuflada :: Zuzia-
Skocz do: