jestem drzewem jak i ty byłeś
a w konarach płynęły rzeki
nasycone symbiozą spraw
i samotność barwiona zmierzchem
jestem drzewem lecz nie umiem
zrzucić liści choć przyschły
skorupą gęstych myśli
skrzepły wbrew pragnieniom
gałęzie pieścił wiatr tylko
a śpiewu skrzydeł ptasich
nie zatrzymam
byłeś drzewem czar prysnął
choć korzenie sięgają na wskroś
słów burzanowych podniebnych
myśli nie splotę już
konarów nie rozpuszczę
wieżą mi teraz będziesz lśnić
i łapać wiatry południowe
ty kamień ja drzewo
a kruchość swad odeszła szeptem